Wczoraj pisałem, że to koniec Wielkiej Teorii o zamachu smoleńskim, ponieważ opinia biegłych prokuratury wojskowej i CLKP rozwiewa wszelkie niejasności. Krótko mówiąc, w Smoleńsku nie było wybuchu, samolot nie eksplodował, samolot zszedł poniżej dopuszczalnej wysokości lotu, to było przyczyną tragedii 10 kwietnia 2010 roku.
Naprawdę myślałem, że to koniec, ale kolejny raz zlekceważyłem Wiceprzewodniczącego PiS pana Antoniego Macierewicza. Psychodrama trwa, Macierewicz publikuje tekst poparty zdjęciami (za pewne pochodzącymi z rosyjskiego bloga, bo przecież pan Antoni na miejscu katastrofy nigdy niczego nie badał) na zaprzyjaźnionym portalu, w którym dalej uparcie twierdzi, że samolot zaczął się rozpadać na wysokości 100 metrów, a na wysokości 15 metrów w samolocie przestały działać urządzenia elektroniczne. Dowodów na te tezy pan Antoni oczywiście nie pokazuje, i nigdy ich nie pokaże, bo takich dowodów po prostu nie ma, no chyba, że za dowód uznamy dziwne zdjęcia pochodzące z podejrzanych blogów. Tak więc psychodrama trwa, ale przecież panu Antoniemu tylko o to chodzi.
